środa, 29 października 2014

Jak skończyłam ze słodyczami?

Obiecałam post na ten temat, to może nie będę zwlekać. Bilans z dzisiaj przedstawię wraz z jutrzejszym.

Tak jak pisałam, nie jem słodyczy w ogóle, nigdy. Dokładnie od zeszłych Świąt Bożego Narodzenia. Chciałabym Wam napisać, jak mi się to udało.

W zakładce "Moja historia" możecie przeczytać, że dawno temu byłam uzależniona od słodyczy. Kiedy wpadłam w odchudzanie, to i tak od czasu do czasu musiałam zjeść coś słodkiego, bo inaczej bym nie wytrzymała. Czasami robiłam sobie dzień wolny od diety. Teraz już tak nie ma.

Właśnie w grudniu tamtego roku na świętach postanowiłam, że już do końca moich dni nie będę jeść słodyczy. To wszystko dlatego że nie pojechałam do Polski na święta. A dlaczego nie pojechałam? Tylko dlatego że byłam gruba i okropnie czułam się w swoim ciele. Stwierdziłam, że moja rodzina nie może mnie tak zobaczyć. Ani chuda przyjaciółka, która obżera się słodyczami, a mimo to jest chuda jak modelka.

Nie żałuję niczego. Dało mi to kopa do działania. Pierwsze dni, a nawet tygodnie były bardzo trudne, ale wiedziałam, że:

1. Jestem gruba jak świnia, a słodycze sprawią, że będę jeszcze grubsza.
2. Nie chcę pogarszać swojej i tak beznadziejnej sytuacji.
3. Słodycze nie są mi potrzebne absolutnie do niczego. Sprawiają tylko, że czuję się gorzej.
4. Jestem ponadto, bo jestem lepsza od chwilowej ochoty na czekoladę.
5. Nie jestem tak żałosna, żeby nie dotrzymać obietnicy danej sobie samej.

Po 2-3 tygodniach zauważyłam, że słodycze coraz mniej mnie kuszą. Bywało trudno na spotkaniach z przyjaciółmi albo w pracy, gdzie mogłabym opychać się słodyczami, gdybym chciała. Po jakimś czasie zauważyłam, że już wcale nie mam ochoty na słodycze. Mój żołądek tak się od nich odzwyczaił, że wiedziałam, że zrobi mi się niedobrze, jeśli zjem chociaż małego batonika. Na wiosnę byłam w Polsce na komunii mojej chrześnicy. Jedynie tam zjadłam kawałek tortu i to było na tyle. To i tak było dla mnie prawie abstrakcyjne przeżycie.

A jak odmawiam słodyczy, jeśli ktoś mnie namawia?
1. Mówię, że jestem syta, bo właśnie jadłam.
2. Mówię, że boli mnie dzisiaj żołądek. Żeby być wiarygodną, zawsze mam w plecaku saszetkę herbaty na żołądek. Zawsze można ją sobie zrobić, nawet dobra jest.
3. Czasami bywa, że ktoś mnie częstuje i naprawdę nie wypada tej osobie odmówić. Wtedy działam tak: mówię, że właśnie jadłam i w tym momencie nie dam rady już nic zjeść. Mówię, że zjem to potem. Pakuję daną rzecz, np. kawałek ciasta, zabieram do domu i wyrzucam. Jeśli to jest mała rzecz, np. ciastko, to chowam do kieszeni, kiedy dana osoba odwróci się na chwilę. Potem wyrzucam do śmieci. Dbam o to, żeby zawsze mieć na sobie bluzę/sweter z kieszeniami.
4. Jestem konsekwentna w działaniu. Przecież nikt mnie nie przywiązuje, nie wpycha słodyczy do ust i nie zmusza do przełknięcia! Nie jestem świnią hodowaną na rzeź. Tylko ja decyduję o tym, co jem i i innym nic do tego. Jak ktoś nie rozumie, to stosuję moje sztuczki.

Jest na świecie tyle pysznych rzeczy. Po co opychać się fabrycznymi produktami zawierającymi nie wiadomo co???

P.S. Jutro nie będę mogła napisać, bo będę spać w pracy. Nie będzie opłacało mi się wracać tylko na noc do mojego mieszkanka, bo jutro wróciłabym jak zwykle koło 22:00, a w piątek muszę być w pracy koło 7:00 rano. Następna notka z bilansami pojawi się dlatego w piątek wieczorem.

14 komentarzy:

  1. Jej na prawdę cię podziwiam . Ja raczej nie umiem Rezygnować całkowicie ze słodyczy, będzie dobrze jak będę umiał je ograniczyć do minimum. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś myślałam, że nie umiem. Uwierz mi, ze nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić

      Usuń
  2. Tak długi okres bez słodyczy naprawdę jest wart podziwu. Czapki i korony z głów. Ja nie jem słodyczy już 2-3 tygodnie i doskonale mi z tym faktem. I przyznaję rację temu, co napisałaś - głód węglowodanowy, jeśli poprawnie to nazywam, trwa właśnie mniej więcej tyle. Nie czuję już takiej ochoty do słodkiego, więc to nie jest tak, że zapieram się rękoma i nogami. Po prostu wolę jeść zdrowo i gdy ktoś mnie częstuje - uśmiecham się i odpowiadam grzecznie, że "nie, dziękuję".

    Mam nadzieję, że z tym całym Twoim godnym podziwu zapracowaniem, znajdujesz trochę przestrzeni dla siebie samej. Żeby złapać oddech, sprawić sobie jakąś przyjemność. Ślę dużo ciepła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie znajduję czasu dla siebie samej i mam tego dość. Nie narzekam jednak, bo cieszę się, że mam pracę. Lepiej mieć jej za dużo niż w ogóle jej nie mieć. Wiem coś o tym, bo kiedyś przez kilka miesięcy byłam bezrobotna.

      Usuń
  3. Wow! Ja jestem ogromnym łasuchem i naprawdę strasznie ciężko mi sie obyć bez słodkości. Na razie mi się to udaje i mam nadzieję, że będzie tak dalej.
    Jestem godna podziwu dla Ciebie! Jesteś moją mistrzynią. Dzięki za ten post! Jestem pewna że wykorzystam większość sposobów! Miłego dnia w pracy!
    Ściskam,
    x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, w sprawach motywacji zawsze możesz na mnie liczyć :)

      Usuń
  4. Gratuluję wytrwałości : ), ten post przypomniał mi, że ja również nie jem słodyczy, już od kilku lat oraz że skoro potrafiłam to osiągnąć, to kolejne cele związane z jedzeniem także nie powinny stanowić problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! To da się zrobić i jeszcze wiele innych rzeczy :)

      Usuń
  5. no no :) mówią że miesiąc wystarczy żeby przestać myśleć o cukrze, i widać na Twoim przykładzie że jest to możliwe :) jednak ja jestem zdania, że trzeba jeść wszystko z umiarem :) wiesz jak jest cała blacha ciasta to umieć zjeść tylko mały kawałek i nic więcej, skosztować, i ja tego się wlaśnie uczę, nie mogę sobie zabronić bo będzie kusiło.. ale takie kosztowanie, coraz lepiej mi wychodzi z czego jestem dumna :) poza tym rzadko jem słodycze.. raczej wybieram słodkie owoce bakalie czy tuttii :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obserwuję, że szczupłe osoby poprzestają właśnie na jednym kawałku ciasta albo na dwóch ciastkach. Ja nie czuję, żeby mi czegoś brakowało. Jedni nie jedzą mięsa, inni nie jedzą słodyczy, niektórzy jedzą wszystko. Zrezygnowałam ze słodyczy nie tylko ze względu na dietę, ale ze względu na zdrowie. Zainteresowałam się poszczególnymi składnikami słodyczy i kiedy zrozumiałam, jaki syf tam się znajduje, to automatycznie mnie odrzuciło.

      Usuń
  6. zazdroszczę ci. ja gruba świnia (50kg przy 150cm wzrostu, czuję się okropnie) codziennie w pracy pożeram jednego batona. masakra... chcę też zrezygnować ze słodyczy. np. herbaty nie cukruję już 7 lat, a ze słodyczy tak ciężko zrezygnować. a wiesz, taka moja rada, nie wyrzucaj tych rzeczy jak cie ktoś częstuje, skąd wiesz czy ktoś na to ciężko nie pracował? nie każdemu się przelewa, to nie jest dobre postępowanie, naprawdę już lepiej odmówić, niech ktoś się pogniewa, ale nie wyrzucaj jedzenia. pozdrawiam ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. "(...)takimi komentarzami ludzie doprowadzili mnie do życia na ciągłej diecie, a tego akurat nie żałuję." - nigdy nie myślałam o tym w taki sposób. Zazwyczaj to było przeze mnie traktowane jako niesprawiedliwy wyrok, karę, ciężar, z którym teraz muszę walczyć. Po głębszym przeanalizowaniu jednak muszę Ci przyznać rację, ponieważ nie potrafię i jednocześnie nie chcę skończyć z takim trybem życia. Nie mam ochoty stać się jak reszta społeczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  9. trafiłaś w dziesiątkę, ja właśnie odkrywam, że po miesiącu na mniej cukru w herbacie przestaje mnie do niego ciągnąć. 3-4 tygodnie. tyle potrzeba mózgowi na przestawienie się ze śmieci na zdrowe rzeczy.

    ja słodyczy jak cukierki czy czekolada nie jem już od lat, ale z moją alergią na laktozę było mi o wiele łatwiej przestać je jeść. ostatni raz jadłam ciasto we wrześniu na wakacjach, a wcześniej... nie pamiętam. chyba w tamtym roku.

    słodycze nie są nam absolutnie do niczego potrzebne. endorfiny uwalniające się po czekoladzie spokojnie możemy przywołać po super zdrowym smacznym posiłku. trzeba tylko się przestawić.

    OdpowiedzUsuń