piątek, 26 grudnia 2014

W Polsce

Od kilku dni jestem w Polsce i spędzam święta z moją rodziną. Tak jak wspominałam, nie tykam nadal niczego słodkiego i nic nie jest w stanie mnie złamać. Chociaż moja mama upiekła ciasta, które dawniej uwielbiałam, to nie zjadłam ani kawałeczka i nie mam takiego zamiaru. Wiem jednak, że trochę przytyję, ponieważ jem normalnie, a to źle. Poza tym nie mam tu w ogóle ruchu, a siedzenie na tyłku to nic dobrego. Czuję się totalnie wytrącona z mojego rytmu, ze wszystkich nawyków. Czuję się cały czas źle, boli mnie głowa, bo fatalnie wpływa na mnie tutejszy klimat. To pewnie dlatego że tak rzadko jestem w Polsce. Przez ten klimat mam teraz różne problemy, ale to już inny temat.

Moje posiłki tutaj wyglądają tak:
- śniadanie - zwykle chleb pełnoziarnisty z serem, albo barszcz jeśli mama ugotowała
- drugie śniadanie - jogurt naturalny z owocami
- obiad - to co mama ugotowała, dzisiaj mięso z ziemniakami i sałatą
- popołudniu czasami coś zjem, czasami nie. Jeśli coś zjem, to sałatkę, mandarynki albo kawałek chleba
- czasami wypijam kawę z mlekiem

Myślę, że nie jest tak źle, ale marzę o powrocie do mojego rytmu. Opracowałam już szczegółowy plan, który wcielę w życie od 5 stycznia. Wtedy też wrócę do mojej pracy. I can't wait!!!!!!!!!!

Liczę, że do końca lutego, maksymalnie marca zrzucę 10 kg. Muszę, bo inaczej chyba się zabiję!!! Nie chyba, tylko na pewno to zrobię, bo nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Bierze mnie takie obrzydzenie do siebie samej, że już nie mogę tak dalej żyć. I nie będę, jeśli nie osiągnę celu.




wtorek, 16 grudnia 2014

Still the same...

U mnie cały czas bez zmian. Niestety nie mam czasu kompletnie na nic. Już mnie to załamuje i wykańcza, ale na świętach w końcu odpocznę, bo wybieram się do Polski.

Może w punktach opiszę najważniejsze rzeczy:

1. Do końca roku zostały tylko 2 tygodnie. Nie będę już starała się schudnąć za wszelką cenę, bo myślę, że w tym roku osiągnęłam naprawdę dużo. Oczywiście cały czas odżywiam się bardzo dietetycznie, jem ciągle te same rzeczy i nie pozwalam sobie nawet na sekundę słabości - to jest moje największe osiągnięcie. Od nowego roku ograniczę trochę jedzenie. To będzie trudne, bo ciągle jestem w ruchu i potrzebuję energii, ale zrobię wszystko, żeby schudnąć wtedy do 45 kg.

2. Tak jak wspominałam, jadę na święta do Polski. Pierwszy raz się nie boję, że przytyję w Polsce. Nie boję się, bo wiem, że nic mnie nie złamie. Moja mama będzie piekła ciasta, w domu będzie cudownie pachniało i będą się roznosiły różne aromaty, ale ja wiem, że nie zjem nawet małego kawałka ciasta. Mam w sobie tyle siły, że nic nie jest w stanie mnie złamać. Absolutnie nic. W pracy codziennie czekają na mnie stosy przekąsek, ale ja niczego nie biorę do ust.

3. 2 tygodnie temu kupiłam sobie w Internecie spodnie. Kiedy je rozpakowałam, to załamałam się, bo były takie wąskie, że byłam pewna, że nie wcisnę w nie tyłka. Ale czekała mnie niespodzianka, bo bez problemu mogłam je założyć! Gdybym zobaczyła takie spodnie w sklepie, to nigdy nie zdecydowałabym się ich przymierzyć z obawy, że się w nie nie zmieszczę.

Dzisiaj w końcu nadrobię zaległości na Waszych blogach. Na co dzień często myślę o tym, jak Wam idzie. Nawet jeśli czasem nie mam czasu komentować, to wspieram dobrymi myślami.