niedziela, 3 listopada 2013

Dlaczego?

Dzisiaj byłam w pracy, muszę tam pójść też na chwilę wieczorem. Teraz chwilowo siedzę w moim mieszkanku, więc postanowiłam przedstawić dzisiejszy bilans.

03.11. - niedziela
8:15 - bułka pełnoziarnista (180) z twarogiem (20)
10:15 - kawa z mlekiem - 20
12:30 - banan - 115
2 mandarynki - 60
14:30 - 2 ziemniaki, kawałek mięsa, surówka - ok. 300
15:20 - kawa z mlekiem - 20
Razem: 715 kcal

Kawę jeszcze powoli dopijam. Już jestem głodna, ale trudno. Nic więcej dzisiaj nie zjem. Koniec. Za parę dni to przejdzie i po ostatnim posiłku już w ogóle nie będę głodna. Po 15:00 nie jem już nic. Ewentualnie dozwolona jest jedna kawa, ale nie później niż o 18:00.

Dzisiaj walczę z ochotą na czekoladki, które dostałam wczoraj. Ale nie zjem ich, nie zjem. Może 11 listopada pozwolę sobie na to. Na diecie mam taką zasadę, że raz na 2 tygodnie pozwalam sobie na coś słodkiego.

Dzisiaj po raz pierwszy od prawie dwóch miesięcy byłam w kościele. Od razu lepiej się poczułam. Chyba mi tego brakowało. Jak zawsze będę chodzić co tydzień. Wtedy może pewne rzeczy się poukładają.

Powiem Wam, że czuję się świetnie. W ostatnich dniach dużo myślałam nad tym, dlaczego jest tak, że kiedy schudnę już do bardzo ładnej wagi, to zaczynam jeść i tyję. W tym celu czytałam moje pamiętniki i odkryłam pewną zależność. Ten czas, w którym zaczynam jeść za dużo, zbiega się zawsze z problemami. W ostatnim latach była to utrata pracy, potem śmierć bliskiej osoby, a ostatnio fatalny stan psychiczny. W przyszłości będę więc zapobiegać i wymyślę coś, żeby nie pocieszać się słodyczami, jak stanie się coś złego. Już znajdę jakiś sposób, żeby inaczej się wyładować.

Parę fotek z ostatnich tygodni:






18 komentarzy:

  1. Ale sobie rygor narzuciłaś z tą 15. To wynika z Twojego dnia, bo potem jakoś nie masz czasu, a potem o 20 jeść nie będziesz, czy jakoś Ci się wydaje, że źle to wpłynie na odchudzanie? bo np. miałam tak te jakieś 50 kcal większy bilans w niedzielę, a kolację zjadłam o 18.
    Warto czasem cofnąć się w czasie, żeby zobaczyć, gdzie popełniliśmy błędy. Ale przynajmniej już wiesz, gdzie problem ;]
    a ten.. na ostatnim zdjęciu to jakieś kotlety warzywny? fajnie to wygląda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rygor nie wynika z niczego konkretnego, taki miałam pomysł.
      Tak, na ostatnim zdjęciu są kotlety warzywne.

      Usuń
  2. Cieszę się, że poszłaś do Kościoła. To nie moja sprawa, każdy wierzy w co chce lub nie wierzy wcale, ale domyślam się jak źle musiałaś się czuć. Pamiętam, że zawsze podziwiałam Cię, że wierzysz tak mocno i nagle przestałaś chodzić do Kościoła. Mam nadzieję, że teraz gdy znów zaczęłaś będziesz szczęśliwsza :)
    Świetny bilans! Masz wspaniałą silną wolę!
    Tym razem schudniemy i to raz na zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzenie do kościoła na pewno bardzo pomaga mi w życiu.

      Usuń
  3. Bardzo podobają mi się posiłki, które sobie przygotowujesz! Wyglądają na zdrowe i smaczne. Tak trzymaj!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię Twojego bloga, motywujesz mnie do dalszej walki. Zastanawiam się ile masz lat? Mogłabyś zdradzić, jeśli to nie tajemnica:)

    OdpowiedzUsuń
  5. a tym przytulaniem to ci powiem że po śmierci taty to nikt mnie nie przytulała nawet mama, tzn ja nie chcialam tego.. dopiero od niedawna jakoś takoś mam potrzebę nawet do bliskich znajomych kolegów przytulać się na dowidzenia i dzień dobry ;) to bardzo miły gest :D fajnie jest się przytulać :) ale tak nie na siłę, bo jak na siłę to czuje się jak zamknięty ptaszek w klatce ;))

    masz piękny niedzielny bilans :) i jak zawsze te twoje kuszace talerze ze zdrowym jedzeniem :D i włąsnie waroto czytac to co sie napisalo i uczyc sie na bledach ;) i isc ciagle do przodu, powodzenia w chudnieciu :*

    Olcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS poprosze przepis na danie z ostatniego zdjecia :)

      Usuń
    2. Postaram się przedstawić przepis w następnym tygodniu. Te placuszki warzywne akurat były gotowe, ale sama też umiem takie robić.

      Usuń
  6. Jeju, ależ mi ochotę zrobiłaś na kanapki z trzeciego zdjęcia, droga Greto!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bilans naprawdę ładny,a zasady mocno rygorystyczne,jak na mnie. Też podobnie tak jak Ty,mam tak,że jem pod wpływem emocji. Okropna wada.
    A dania wyglądają naprawdę przepysznie,kurczę mogłabyś mi wysłać przepisy?
    Wiem,że i tak nie masz czasu,ale jeśli kiedyś miałabyś chwilę wolnego,naprawdę chciałbym takie sobie zorbić,wyglądają przepysznie i chyba nie są zbyt kaloryczne.
    Trzymaj się i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twój blog, bardzo mnie motywuje i cieszę się, że piszesz teraz częściej. Piękny bilans i idealny stan - niejedzenie po 15. Trzymam kciuki!
    W moim przypadku nadmierne jedzenie po schudnięciu do wymarzonej wagi spowodowane jest przez oszukańczy umysł, który podpowiada mi, że jestem chuda, więc mogę sobie pozwolić... aż pozwalam sobie na zbyt dużo i brnę coraz dalej i dalej...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, aż zgłodniałam...kanapki z 3 zdjęcia wyglądają naprawdę smakowicie:)
    Cieszę się że wróciłaś do kościoła, jeśli to Ci pomaga to co ja mogę mieć do powiedzenia w temacie. Patrzenie w przeszłość rzeczywiście dużo daje i pozwala nie popełniać w przyszłości tych samych błędów. Jednak pamiętaj że zatracając się w przeszłości tracimy teraźniejszość i poniekąd przyszłość.
    Niestety to "błędne koło" jak to wyżej ujęłaś jest zjawiskiem powszechnym i dobrze mi znanym. Mam nadzieję że uda nam się z tym skończyć i będziemy chude ;)

    Sayou! <3

    http://nigdy-nie-patrz-za-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej :) Dzięki, że jeszcze o mnie pamiętałaś. Ja wciąż się zbieram.. by wziąć się w garść. A Tobie życzę powodzenia! :* Będę odwiedzać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku jak pieknie na talerzu :)

    OdpowiedzUsuń